Rozdział dedykuję: Wszystkim moim stałym czytelnikom, An Ka, Anonimowej, Idzie-chan (ta Hinata ;3), Lily M., A.
***
Nie było takiej możliwości, by ktoś zapomniał jaka była dziś
data, jaki dzień. Wszystko w Hogwarcie dawało wyraźne znaki, że jest 31
października. Już od rana czuć było atmosferę Halloween. Rose uwielbiała to
święto i zawsze z utęsknieniem czekała na wyjątkową ucztę, która przypadała
każdego wieczora ostatniego dnia października. Lekcje strasznie ją denerwowały.
Spoglądała tyko cały czas na zegarek, by upewnić się, że czas w istocie mija i
chwila jej obżarstwa powoli nadchodzi.
- Znów będziesz jeść, jeść i jeść? – zapytał Rose Albus, gdy
razem z nią i Maeri korzystali jeszcze z ostatnich ciepłych popołudni,
spędzając czas na błoniach.
- Chyba tyć, tyć i tyć – dodała z wrednym uśmiechem Maeri.
- Wolę być gruba, ale szczęśliwa – odpowiedziała ze śmiechem
Weasley.
- Co za kobieta, beznadziejna – skwitowała ją jej
przyjaciółka.
- W zeszłym roku oczywiście ostatnia jeść przestała moja
kochana kuzynka – westchnął teatralnie Potter.
- Pewnie w tym zostanie na śniadanie – dodała Koreanka. Rose
przyzwyczaiła się już do takich docinków. Kochała jeść i jakoś nie cierpiała na
nadwagę, dlatego nie rozumiała w czym problem.
- Jesteście niemożliwi! – Ruda zaniosła się udawanym
płaczem.
- Cześć – ktoś rzucił w ich stronę radosne powitanie i gdy
przyjaciele podnieśli głowy zauważyli, że to Eloise Wickham z przyjaciółkami
przechodzą obok. Albus i Rose odpowiedzieli jej niepewnie, chociaż Weasley nie
miała pojęcia kim jest dziewczyna. Gdy tylko Puchonki się oddaliły, Ruda
zapytała:
- Kto to był?
- Jakaś tam znajoma Joel’a, Eloise – odparł Al.
- Dziwna dziewczyna – powiedziała Maeri, podążając za Eloise
wzrokiem. – Szczerzy się do nas i wita z nami, choć wcale nas nie zna.
- Może chciała być miła, bo wie, że przyjaźnimy się z
Joel’em? – stanął w obronie Puchonki Potter.
- To niech do niego się szczerzy, a nie do nas, bo ja w
życiu nie zamieniłam z nią słowa i jakoś nie sądzę, żebyśmy się znały.
- Maeri, wyluzuj – zaśmiała się Rose.
- Wiesz Kwiatuszku, czasem są takie osoby, które wzbudzają
twoją antypatię samą swą obecnością – Koreanka powiedziała typowy dla siebie
tekst. Jej przyjaciółka tylko się zaśmiała i przeniosła wzrok na swojego
kuzyna.
- Wiesz co mnie zastanawia Albusie Severusie? – zapytała.
- No co? – odparł Al tonem, który wskazywał na to, że tak
naprawdę go to nie obchodzi. Rose nie dała się jednak zbyć.
- Zastanawia mnie, że mówiła cześć nam wszystkim, a gapiła
się na ciebie – ostatnie słowo Weasley specjalnie zaakcentowała. Podniosła ręce
i utworzyła z palców coś na kształt aparatu fotograficznego. Zmrużyła oczy. –
Czy ty aby nie jesteś przystojny? – zaśmiała się.
- Jak ty coś wymyślisz – Albus pokręcił głową z
niedowierzaniem.
- No no, masz branie u rozchichotanych Puchonek, brawo –
powiedziała złośliwie Maeri, na co chłopak wzruszył tylko ramionami.
Uczniowie wchodząc do Wielkiej Sali z zachwytem podnosili
głowy. Tuż nad sufitem wisiały setki małych dyń, a z wnętrza każdej pobłyskiwał
blask świecy. Nieco niżej znajdowały się dynie większych rozmiarów, w których
powycinano czasem straszne, a czasem komiczne twarze. Nad każdym ze stołów
wisiał szereg lamp oliwnych. Hogwardzkie duchy przechadzały się po Sali raz po
raz zaczepiając któregoś z uczniów. Nauczyciele zajęli swoje stałe miejsca,
chociaż nie wyglądali tak jak za zwyczaj. W końcu wszyscy wyglądali jak prawdziwi
mentorzy młodych czarodziejów, a nie jacyś niedorobieni wróżbici czy wyjątkowo
niemodni mugole. Każdy z nich ubrał prawdziwą, czarodziejską szatę. Nad głowami
profesorów wisiała największa w Sali dynia, na której wyryto godło szkoły.
Widok był przepiękny. Oczywiście wszyscy zachwycali się pięknem i grozą
dekoracji, nawet Rose, która od samego ranka myślami uciekała tylko do uczty.
Nastrój udzielił się teraz nawet innym. Lily i Joel podzielali jej zapał i
wyraźnie tak jak ona przyspieszyli kroku podążając w stronę swojego stołu.
Głodni uczniowie mieli w czym wybierać. Stoły uginały się od dyniowych
pasztecików, ciast marchewkowych, placków z dynią, jak i innych różnych
przekąsek. Co kilka kroków na środku każdego stolika stał duży, czarny
kociołek, w którym bulgotała jakaś podejrzana, pomarańczowa substancja.
Niektórzy twierdzili, że to krem dyniowy, ale gdy tylko nalewali go sobie do
miski, substancja zmieniała kolor na zielony. Była wyjątkowo pyszna, więc nikt
się tym nie przejmował.
- Nareszcie sobie pojem – Rose uśmiechała się od ucha do
ucha.
- W końcu wiem, dlaczego z takim wytęsknieniem czekałaś na
tą ucztę – przyznała jej rację Maeri, która wyjątkowo na ten wieczór porzuciła
swoje założenie ścisłej diety.
- To najlepsza kolacja w ciągu całego roku – powiedziała do
Koreanki Lily, która zajadała już kolejny dyniowy pasztecik.
- Ja tam czekam na to co będzie po kolacji – rzeczywiście
Albus jadł tyle co zazwyczaj i o wiele mniej entuzjastycznie niż jego
przyjaciele.
- Właśnie, kiedyś coś obiło mi się o uszy, że w Halloween
bywa ciekawie – wspomniała Maeri. Było to jej pierwsze Halloween spędzone w tej
szkole, dlatego nie miała pojęcia o jej zwyczajach.
- Owens ma świra na punkcie tego święta – wyjaśnił Joel. –
Mówi się nawet, że to urodziny jej wielkiej miłości ale w sumie nikt tego nigdy
nie potwierdził.
- A tam miłość – prychnęła Weasley. – Liczy się to! –
dziewczyna wskazała widelcem na drzwi do Wielkiej Sali, które otworzyły się z
hukiem, a do jej wnętrza wleciał ogromny tort dyniowy. Ciasto poleciało w stronę
dyrektorki, która zgrabnym ruchem różdżki umieściła je na olbrzymim złotym
talerzu.
- Uwaga uczniowie i nauczyciele! – wołanie Julie Owens
rozległo się po Sali. – Nadszedł czas na naszą coroczną tradycję – jej twarz
uśmiechnięta była od ucha do ucha. – Jestem rada, że od kiedy wprowadziłam ten
zwyczaj cieszy się on olbrzymią popularnością. Dziś też nie mam zamiaru z niego
zrezygnować! Uroczyście ogłaszam, że i tego roku odbędzie się walka o
Śmiertelnie Dobry Tort! – uczniowie zawyli, zewsząd dochodziły głośne oklaski i
wołania. – Może pierwszoroczni nie wiedzą o co chodzi, więc postaram się
wytłumaczyć. Jak widzicie ten oto tort czeka tylko na zjedzenie. Niestety, nie
jest możliwe, by podzielić go przez całą szkołę. Starczy go dla jednego Domu!
Którego? Sami zadecydujcie! Kto pierwszy pokona trasę do Wieży Astronomicznej i
przyniesie mi mój rodowy pierścień, wygrywa! – ogłosiła profesorka.
- Co to ma być, jakieś Igrzyska Śmierci? – zaśmiała się
Maeri. Spojrzała jednak na swoją przyjaciółkę, która uporczywie wpatrywała się
w tort.
- Dobra – powiedziała zaciekle Rose. – W tamtym roku go nie
skosztowałam i to był błąd! Wciąż pamiętam ten wspaniały smak… - rozmarzyła się
dziewczyna, która w czwartej klasie miała możliwość skosztowania niesamowitego
wypieku. – Ślizgoni pożałują, że w tamtym roku choć liznęli trochę lukru z
mojego ciasta! –dodała poważnym tonem.
- Ona tak zawsze… - Maeri przeniosła wzrok na Pottera i
załamała się. On też miał zacięty wyraz twarzy i intensywnie patrzył na ciasto,
a przecież nie lubił słodyczy!
- Tu chodzi o względy prestiżowe! – jakby odgadł jej myśli.
Kuzyni spojrzeli na siebie z zadowoleniem, a Maeri opadła zrezygnowana na swoje
miejsce. Wszyscy gotowi byli już do biegu i czekali tylko na znak dyrektorki.
- Gotowi?! – zawołała profesor Owens. – Do startu…start! – z
miejsc nie podniósł się jednak nikt oprócz pierwszaków. Najmłodsi uczniowie
wybiegli z Wielkiej Sali i wszyscy z hukiem upadli. Podłoga oblepiona była
jakąś klejącą, zieloną mazią i nie dała dzieciakom wstać. Maeri odgadła, że tak
jest co roku, bo przecież starsi uczniowie nawet nie próbowali wyjść w ten
sposób. Kilku uczniów podniosło się i wszyscy jak na komendę zaczęli używać
zaklęcia Accio. Już po sekundzie
podleciała do nich chmara mioteł. Każdy wsiadał na swoją i z zawrotną szybkością opuszczał Salę oraz
budynek szkoły.
- To bezsensu – skwitował Albus. – Jak znam życie to wokół
wieży nałożona jest niezwykle silna bariera i za nim w świecie nie uda im się
tam dostać.
- Racja – przyznała Rose. – Tak myślałam, ze po lochach
przyjdzie czas na wieżę… - powiedziała do siebie. Maeri wywróciła tylko oczami.
- Jeśli tak bardzo chcecie zwyciężyć, to czemu już nie
ruszacie? – zapytała.
- Czekamy na dogodny moment – wyszczerzyli się kuzyni.
Pierwszy raz dla Koreanki naprawdę widać było, że ta dwójka jest spokrewniona.
Chyba odeszła jej chęć na poznanie ich zapewne genialnego planu. Powoli sala
pustoszała. Najstarsi uczniowie w spokoju rozeszli się do swoich Pokojów
Wspólnych, bo solidarnie uważali, że są na to wszystko za starzy. Gdy na
miejscu zostało zaledwie kilka osób, Rose i Albus podnieśli się najciszej jak
umieli i ruszyli w stronę wyjścia. Park wzruszyła tylko ramionami i poszła za
nimi. Kluczyli trochę po najniższym poziomie, gdy w końcu doszli do ślepego
zaułku. Potter wyjął z kieszeni jakiś pomięty kawałek pergaminu. Ruda
uśmiechnęła się tylko na jego widok.
- To Mapa Huncwotów – wytłumaczył Maeri. – Bardzo przydatna.
- Pewnie James do dziś zastanawia się gdzie ją zgubił –
zaśmiała się przerażającym głosem Rose. Maeri słyszała co nieco o tej mapie od
przyjaciółki, ale nigdy nie miała okazji z niej skorzystać.
- Przysięgam
uroczyście, że knuję coś niedobrego – wyszeptał Al. Na pergaminie zaczął
pojawiać się plan Hogwartu, a co dziwniejsze widać było na nim położenie
konkretnych osób. Zaznaczone były też tajne przejścia, a to one w tej chwili
tak bardzo interesowały przyjaciół.- - Tak, to tu – zawyrokowała Rosie.
Znajdowali się właśnie obok jednego z tajnych przejść zaznaczonych na mapie.
Dziewczyna kopnęła cegłę na samym dole po lewej, a następnie przyłożyła do niej
różdżkę i wyszeptała trzykrotnie:
- Pokaż co kryjesz! – cegły zaczęły obracać się i odchodzić
na boki, aż w ścianie powstał niewielki otwór. Przyjaciele ledwo przecisnęli
się przez niego. Weszli do ciemnego i zimnego korytarza. Wejście zamknęło się
za nimi z cichym zgrzytem. Zapalili swoje różdżki. Przed nimi widoczne były
długie, wąskie schody.
- Czeka nas długa wędrówka – osądziła Weasley. Ruszyli, by
nie tracić czasu. Albus prowadził, następnie szła Maeri, a Rose podążała z
samego tyłu. Co jakiś czas schody kończyły się i przyjaciele przez chwilę wędrowali
po płaskiej powierzchni. Panowała kompletna cisza, gdy nagle usłyszeli głośny
stukot.
- Ktoś za nami idzie – powiedziała cicho Weasley. – Zostanę
tu i dopadnę szczura, a wy idźcie walczyć o ciasto – postanowiła. Albus
rozumiał powagę sytuacji i kiwnął tylko głową.
- Na pewno sobie poradzisz? – chciał jeszcze wiedzieć, ale
wyraźnie widział, że kuzynkę denerwuje to zamartwianie. Nakazał Maeri gestem
iść za sobą. Rose zgasiła światło swej różdżki. Czekała krótko, bo już po
chwili usłyszała przed sobą czyjeś kroki. Osoba ta też nie oświetlała sobie
drogi. Prawdopodobnie nie chciała być przyłapana na śledzeniu. Rose wstrzymała
oddech. Gdy tajemnicza postać znajdowała się dwa kroki przed nią, szybkim
ruchem wyciągnęła różdżkę i wycelowała obok miejsca, gdzie prawdopodobnie znajdowało
się gardło tego człowieka. Z czubka jej różdżki zabłysło światło, ale Weasley
zauważyła przed sobą kompletnie zdezorientowaną twarz… no oczywiście kogo?!
Scorpius’a Malfoy’a!
- O cholera, Weasley, chcesz, żebym zszedł na zawał?! –
wykrzyczał szeptem Ślizgon.
- Dlaczego za mną idziesz? – zapytała surowo.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak, ze masz jakiś sprytny
plan – wyszczerzył się chytrze. – I oczywiście nie myliłem się – dodał pełnym
satysfakcji głosem. Dziewczyna zaklęła w duchu. Po co im ta cholerna Mapa
Huncwotów jeśli nawet nie sprawdzili czy teren jest czysty.
- Nie odbierzesz mi tego ciasta sprzed nosa! – wysyczała
dziewczyna. Malfoy zaśmiał się tylko.
- Odkąd zjadłaś mi wszystkie czekoladowe żaby, wiedziałem,
ze jesteś żarłokiem, ale nie że aż takim – spojrzał na nią oczami, w których
prze chwilę widoczne było ciepło. Rose oblała się rumieńcem. Może się kompromitowała
i traciła twarz przed swym Wrogiem Numer Jeden, ale w końcu te ciasto to nie
było zwykłe ciasto, tylko Śmiertelnie Dobry Tort. Zamawiano go kilka miesięcy
wcześniej w Miodowym Królestwie, a praca nad nim trwała całe trzy dni i trzy
noce. To była kwintesencja słodyczy.
- Tort to tylko wymówka! – próbowała się bronić dziewczyna.
– Przede wszystkim nie chce, by dostał się w wasze ślizgońskie ręce, Malfoy! –
właściwie te jej krzyki brzmiały całkiem przekonywująco i pewnie kilka miesięcy
temu Scorpius by w nie uwierzył, gdyby ostatnio sam nie zetknął się z
łakomstwem Rose.
- To co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał ja Malfoy.
- Jak to co, iść po mój tort – odparła pewnym siebie głosem.
- Tak, a którą drogą? – ciągnął chłopak i spojrzał ponad
głową dziewczyny.
- Jak to…? – zaczęła niepewnie i odwróciła się. Kilka metrów
dalej znajdowało się rozwidlenie korytarza.
- Wiesz, teraz to chyba już nigdy nie zjesz tego tortu –
zaśmiał się chłopak.
- Ja mam zdolności orientacji w terenie! – wykrzyknęła
dziewczyna, choć w głębi duszy chciało jej się płakać. Stała tu, zmęczona, w
towarzystwie Malfoy’a i nie wiedziała dokąd iść.
Pierwsza! No, nareszcie się doczekałam, i powiem, że było warto <3 temu rozdziałowi daję 11/10 punktów :D Był taki lekki, łatwy i przyjemny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
ps. Stwierdziłam, że wypowiedź Rose „wolę byś gruba, ale szczęśliwa” będzie moim mottem!
Muszę przyznać, że słowa te zapożyczyłam dla Rose od siebie, chociaż nie jem tyle co ona ;D
UsuńCiesze się, że się podobało i rozdział wyszedł choć w niewielkim stopniu taki jak tego chciałam :)
Dzięki wielkie! ;3
Czeeść <3 Co tu mówić? Rozdział jak zawsze świetny! Wątek Scorose, aww <3 Rose się zarumieniła,dsfgthjhg <3 Do czego ten Malfoy ją doprowadza... hahah :D
OdpowiedzUsuńNie mam weny więc będzie króciutki komentarz ;c
Pozdrawiam, Anka <3
[light-fanfiction.blogspot.com]
Ten rozdział jest CUDOWNY! Narobiłaś mi takiej ochoty na słodycze....mniam !!! ;3
OdpowiedzUsuńTo ciasto nie będzie ani Ślizgonów, ani Gryfonów, ono będzie MOJE!
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ciekawe jak Rose i Scorpius będą szukać dalszej drogi? :D
Ok ja kończę ten mój krótki i nieogarnięty komentarz ;)
Pozdrawiam Cię i życzę duuużo weny ^^
Nev, wiesz, że teraz ślinka mi cieknie na myśl o Śmiertlenie Dobrym Torcie? ^^
OdpowiedzUsuńTen rozdział był baaaardzo smaczny :D
Scorpius ma siódmy zmysł :D Tak jak Anonimowa jestem ciekawa, czy uda im się znaleźć na czas rodowy pierścień Owens ^^
Rose i Scorpius zaczynają się lubić :D
Maeri nie lubi Eloise! Ach... zazdrosna jest o Albusa! Tyle powiem Ci, na ten temat! :D
Pozdrawiam Lily M. ;*
P.S Wszystkiego najlepszego! :*
oceniono: http://szlafrok-smierciozercy.mylog.pl/2013-07-05/33__http___rose-et-scorpius_blogspot_co_uk_
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest super! Bardzo lubię twoją Rose :) Też wolę być grubą i szczęśliwa i też dość dużo jem <3 a poza tym bardzo podoba ki sie dosłownie wszystko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :)
ps. rozdział świetny :) mam straszną ochotę na Śmiertelnie Dobry Tort *___*
hahahahah :D i tak przez cały rozdział :D
OdpowiedzUsuńa co do bloga, bo choć czytam go już dłuższy czas to nie miałam kiedy ci napisać jednego komentarza (wiem ja zła, wybacz :D ) to tak :
1.Podoba mi się twoja opowieść
2.Podoba mi się twoja Weasley i twój Malfoy :D
3.Podoba mi się twój styl pisania :D
4.Podoba mi się cała zakładka "Bohaterowie" :D
5.Mam ochotę na Śmiertelnie Dobry Tort :D
I to tyle z mojej strony :D
A no i życzę weny :D
Pozdrawiam,
Calypso :D
Czy ja naprawdę jeszcze tego nie skomentowałam? Przepraszam, już nadrabiam ; )
OdpowiedzUsuńAleś wymyśliła z tym tortem! Rewelacja ; ) Masz bardzo oryginalne pomysły. I narobiłaś mi apetytu. "Wolę być gruba, ale szczęśliwa" - od teraz mam nowe motto xd Kiedy następny rozdział? Bo nie mogę się doczekać Rose i Scorpiusa wspólnie szukających ciasta ;d Pozdrawiam : )
Twój blog jest świetny! Uwielbiam wątek Scorpius-Rose, a Ty robisz z nich taką uroczą parę :) Oczywiście nie są razem, ale te ich wspólne momenty są naprawdę cudne! <3
OdpowiedzUsuńZabiję. Po prostu zabiję! Nie mogę jeść słodyczy, a tutaj taki Śmiertelnie Dobry Tort. Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy? :(
Kiedy następny rozdział, bo jestem ciekawa, kto zdobędzie to pyszne ciasto!
Pozdrawiam
Qlibereq ;)
PS. "Co to ma być, jakieś Igrzyska Śmierci?" Hahahahaha! Rozwaliłaś mnie tym! Hunger Games tutaj idealnie pasują! :D
Jesteś naprawdę świetna! Jak tylko znalazłam tego bloga, wiedziałam, że to właśnie to! Uwielbiam czytać to wszystko, co napisałaś i z niecierpliwością czekam na następne rozdziały! Muszę się przyznać, że sama piszę różne takie rzeczy, ale w ostatnim czasie straciłam wenę, lecz dzięki temu blogowi ją odzyskałam :). Ale tobie nie dorównam, wiem to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~
Anonimowa :D
Hej!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, zresztą jak każdy inny. Fajnie piszesz i dobrze o tym wiesz, bo już ci to kiedyś napisałam. Nie potrafiłabym skrytykować i powiedzieć co jest tu źle napisane.A co mi się najbardziej podobało? Nie ma nic lepszego niż obżartość Rose (po prostu uwielbiam ją za to) i ten tekst:''Wolę być gruba, ale szczęśliwa''.
I najważniejsze : wszystkiego najlepszego :-).
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
A.
ps. Przez Ciebie mam ochotę na Śmiertelnie Dobry Tort! ;-)
i dzięki za dedykację
Ja chcę następny!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo cierpliwą osobą, prawie codziennie zaglądam tu czy nie pojawiło się coś nowego, ale nie sądzisz, że taka przerwa to już lekka przesada? Daje ci miesiąc na kolejny rozdział, a jak go nie będzie, no cóż, przestaje czytać. No, bo ile można czekać?
OdpowiedzUsuńO rany...
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest wspaniałe. Wszystkie 8 odcinków przeczytałam w jeden dzień i strasznie... nie mogę się doczekać następnego. Tylko czy następny wgl będzie ? ;)
Blog jest super twoje opowiadania naprawdę fajnie się czyta jestem pod wrażeniem ale zgadzam sie z przed mówcami czy to nie jest za długa przerwa ją także daje ci miesiąc zaglądam tu codziennie uwielbiam twój blog ale ile można czekać
OdpowiedzUsuńto by było na tyle, miło się czytało, weny życze, pa
OdpowiedzUsuńpisz dalej blog jest świetny :))))
OdpowiedzUsuńTo znowu ja! Anonimowa wcześniej... Już prawie 7 miesięcy temu (jeśli dobrze liczę, ja i matematyka jesteśmy wielkimi wrogami) pojawiła się ostatnia notka... Nie odchodzę, będę czekać aż się pojawi, nie ważne czy za kilka dni, miesięcy, będę czekać. Ale prosiłabym Cię byś dała chociaż jakąś wiadomość :D
OdpowiedzUsuńPozddrawiam Lamorożec :)
Halohalo mamy lipieeeeec :c
OdpowiedzUsuńNotkiii nieee maaa :c
A teraz przysiegam sobie, że napiszę dłuugi komentarz na temat moich wrażeń o historii, gdy pojawi się nowa notka w Twoim wykonaniu.
Chcę wiedzieć kto zje zacny Tort ♡
Czekam z niecierpliwością mam nadzieję, że dasz oznakę życia i jeszcze coś napiszesz.
Życzę weny i Ściskam ^^
Rain.