sobota, 1 czerwca 2013

ROZDZIAŁ VII - SŁOWA NIE SĄ WAŻNE

Przepraszam, że kazałam Wam czekać na rozdział tak długo i jeszcze jest on taki beznadziejny. Uważam, że jest to rozdział najgorszy spośród wszystkich, dlatego proszę Was o wybaczenie ;C Następny pojawi się szybko, o ile uda mi się uporać z koloniami na historię, a marnie to widzę ;D A tak serio, to będzie szybko. Byle do wakacji!
Dziękuję, że to czytacie i macie do mnie cierpliwość!

Rozdział dedykuję:
Lily M., Ance. ;3, Anonimowej, Ida-chan, rosmaneczce, StrawCherry, A., Zakochaneej :)

***

Do końca tygodnia wszystko wróciło już do normalności. Względnej normalności. Maeri i Albus dalej wzbudzali śmiech mijanych osób. Wydawało się jednak, że oni zbyt bardzo się tym nie przejmują. W końcu Potter zdołał udobruchać Park, której włosy były już tak długie jak kiedyś. Jedynie Rose chodziła przez cały tydzień niezadowolona. Miała bowiem opuścić pierwszy w tym roku szkolnym wypad do Hogsmeade. Dodatkowo, wolny dzień spędzić musiała na szlabanie. Szlabanie z Malfoy’em.
- Nie wiem czy to przeżyję, nie wiem czy to przeżyję, nie wiem czy to przeżyję… - mruczała do siebie.
- Ześwirowała – Maeri bezgłośnie zwróciła się Albusa.
- Nie przeżyję! – podskoczyła gwałtownie Weasley, zwracając tym na siebie uwagę połowy stołu Gryfonów. – Nie ma takiej opcji! – z impetem uderzyła głową o stół.
- W takiej pozycji masz zamiar jeść śniadanie? – zapytała ją z westchnięciem przyjaciółka.
- Tak – odpowiedziała pochmurno Rosie. Po chwili podniosła jednak głowę. Chwyciła widelec i wskazała nim prosto na Devone, który obżerał się przy stole Ślizgonów.
- To przez tego dupka – wysyczała Weasley. – Ale przynajmniej dostał za swoje – dodała z szerokim uśmiechem, bowiem przypomniało jej się upokorzenie jakiego doznał Ian z jej strony.


Malfoy kręcił się nerwowo przed cieplarnią. Po Rose dalej nie było śladu. Profesor Longbottom zjawił się tu jakieś piętnaście minut temu i wydał chłopakowi stosowne polecenia. Scorpius miał go powiadomić, gdyby dziewczyna nie zjawiła się tu w ciągu kolejnych pięciu minut. Ślizgon nie zrobił jednak tego, bo postanowił dać jej jeszcze ostatnią szansę. Nie zmieniało to faktu, że był na nią wściekły. Jak miał przecież sam to wszystko posprzątać? W oddali dostrzegł jednak biegnącą sylwetkę i odetchnął z ulgą. Z łatwością rozpoznał Rose po jej rudych włosach. Dobiegła do niego, pochyliła się i oparła ręce na kolanach. Dyszała zmęczona.
- Spóźniłaś się – powiedział twardym głosem Malfoy.
- Wiem – odparła równie zimno dziewczyna. – Może zacznijmy już sprzątać?
- Dziękuję za pozwolenie – odparł zdenerwowany i wszedł do cieplarni. Weasley pewnym krokiem podążyła za nim. Oboje stanęli jednak przy wejściu niepewni, czy powinni posuwać się dalej.
- Co to ma być? – Rose na głos powiedziała to, co obojgu chodziło po głowie. Cieplarnia wyglądała strasznie. Wszędzie walała się ziemia oraz kawałki roślin. Na stołach leżały popękane doniczki.
- Longbottom mówił coś, że z trzecioklasistami mieli ostatnio na lekcji jakiś nieprzyjemny incydent, ale nie chciał mi tego dokładnie opisać – wyjaśnił Scorpius. Nie spodziewał się, że będzie wyglądać tu aż tak źle. Myślał, że pozamiatają trochę ziemi, poukładają doniczki i podleją jakieś kwiatki. Niechętnie zabrali się do pracy. Przez pierwsze piętnaście minut panowała między nimi grobowa cisza. Żadne z nich nie odzywało się do drugiego. Właściwie to o czym mieli ze sobą rozmawiać? O czym można rozmawiać ze swoim Wrogiem Numer Jeden? Okazało się, że Weasley jednak ma jakiś temat, niekoniecznie towarzyski.
- Nie znasz jakiegoś zaklęcia sprzątającego? – Rose spojrzała na chłopaka z chytrym błyskiem w oku.
- Nie – przyznał żałośnie Malfoy. – Mama zawsze mi powtarza, że najlepszym zaklęciem na sprzątanie jest ruszyć własny tyłek do roboty – powiedział, a na wspomnienie o mamie na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Rose zaśmiała się. Wyobraziła sobie jak Scorpius poleruje rodzinną zastawę domu Malofy’ów, ramy obrazów przedstawiające jego przodków i dokładnie zamiata podłogę u siebie w pokoju.
- Moja uważa podobnie – odparła dziewczyna. – Czasem zatrudni jakiegoś skrzata, ale zazwyczaj to nas gania do domowych obowiązków.
- Zatrudnia? – powtórzył Malfoy. – Właśnie mojej ostatnio też coś na ten temat odbiło. Ojciec się zdenerwował, ale jej nie da się przegadać – zaśmiał się chłopak. Rose nigdy nie rozmawiała z nim o jego rodzicach. Właściwie to nigdy nie rozmawiała z nim o niczym innym oprócz wzajemnej nienawiści. To wszystko teraz wydawało jej się jakieś niemożliwe. Wymieniają się anegdotkami na temat swojego życia rodzinnego? To do nich niepodobne. Scorpius widocznie też to zauważył, bo spojrzeli na siebie niepewnie i znów wrócili do cichej pracy.


Dzień był wyjątkowo chłodny. Maeri opatulona po uszy szalikiem, spacerowała ulicami Hogsmeade u boku Albusa i Joel’a. Czas spędzali całkiem miło i nawet obyło się bez większych kłótni. Spowodowane było to chyba obecnością McLaggen’a, który swoim spokojem zawsze potrafił pogodzić towarzyszącą mu dwójkę.
- Ciekawe jak tam Rose – Albus zamyślił się nad marnym losem swej kuzynki.
- Czuję się winna – Maeri w końcu wyznała coś, co trapiło ją od dłuższego czasu. - Gdyby nie ja, to nie musiałaby teraz sprzątać cieplarni.
- Nie przesadzaj – próbował podnieść ją na duchu Joel. – Jeden szlaban jeszcze nikogo nie zabił, a jej to się nawet przyda – wszyscy zaśmiali się na tą ostatnią uwagę. Pewnie Rose, gdyby ją słyszała, nie zaśmiałaby się wcale, ale o tym raczej nie myśleli. Z naprzeciwka zmierzała w ich stronę grupka roześmianych Puchonek. Kilka z nich obrzuciło Maeri krzywym spojrzeniem. Koreanka nie miała jednak zamiaru poniżać się i zwracać uwagę na jakieś tam piątoklasistki. Jedna z nich uśmiechała się jednak ciepło. Jej bujne blond loki falowały na wietrze, dodając Puchowce dziewczęcego uroku.
- Cześć – rzuciła delikatnym głosem w stronę Joel’a, obdarzając spojrzeniem nie tylko jego, ale też Maeri i Albusa.
- To Eloise Wickham, chodzi do piątej klasy – wyjaśnił McLaggen, gdy tylko grupa dziewczyn oddaliła się. – Nasze matki się przyjaźnią – dodał.
- Całkiem ładna – osądziła surowym tonem Maeri.
- Nawet – skwitował Albus. Po chwili rozmowa znów wróciła do tematu ich przyjaciółki.
- Myślicie, że Malfoy przeżyje? – rzuciła Park ze śmiechem.
- Nie chcę mieć rodziny w Azkabanie – dodał Potter i wszyscy znów zaśmiali się głośno. W końcu postanowili, że na pocieszenie kupią jej coś wyśmienitego w Miodowym Królestwie.


Praca postępowała, rozmowa nie. Malfoy co chwilę zerkał na Rose niepewny, czy może coś powiedzieć. Ona też chciała zacząć jakąś pogawędkę, ale każdy temat, który przychodził jej do głowy, wydawał się dziewczynie nieodpowiedni. W końcu skończyła sprzątać swoją część podłogi.
- Może ty zajmij się stołami, a ja pościągam te doniczki i przetrę półki? – zaproponowała wskazując stojące z tyłu cieplarni regały.
- Nie będą dla ciebie za ciężkie? Może ja to zrobię? – zapytał obojętnym tonem Scorpius.
- Nie sądzę – odparła zniechęcona dziewczyna i już zabrała się do roboty. Malfoy widział jednak wyraźnie, że musiała się wiele natrudzić, by ściągnąć pierwszą doniczkę, dlatego rzucił szmatę i ruszył w stronę dziewczyny.
- Dasz radę? – rzucił w jej stronę.
- Jasne – powiedziała pewnym głosem dziewczyna. Co też ten profesor do cholery sadzi w tych doniczkach?! Stanęła na palcach i sięgnęła po jedną z najwyższej półki. Doniczka wydawała się mała, dlatego dziewczyna nie przewidywała problemów. Myliła się jednak. Boki naczynia były śliskie i gdy tylko Weasley je uniosła, doniczka wymsknęła jej się z palców. Nie zdążyła jednak zareagować, gdy poczuła jak ktoś mocno łapie ją za ramię i przyciąga do siebie. Usłyszała brzęk, gdy naczynie rozbiło się o podłogę. Oddychała ciężko, świadoma, że mogło właśnie rozbić się na jej głowie, na której spoczywała teraz czyjaś silna dłoń. Ktoś obejmował ją mocno, drugą ręką przyciskając ją do swej klatki piersiowej. Poczuła przyjemny zapach męskich perfum. Zdziwiła się, że w takiej chwili zwraca uwagę na nieistotne szczegóły. W końcu uścisk zelżał. Dziewczyna podniosła niepewnie głowę i spojrzała prosto w oczu Scorpius’a. Przez chwilę stali tak osłupieni, wpatrzeni w siebie. W końcu jednak chłopak otrząsnął się i wypuścił Rose ze swych objęć.
- Mówiłem ci, że to ja powinienem się tym zająć – powiedział zmieszany. Pochylił się nad okruchami i zaczął je zbierać.
- Chyba tak – przyznała cicho dziewczyna i również przykucnęła, by posprzątać powstały bałagan. Powoli zbierali okruszki, raz po raz zerkając na siebie.
- Cholera! – krzyknęła Rose, gdyż zraniła się w palec kawałkiem rozbitego naczynia. Była wściekła, ale jeszcze silniejsze było w niej poczucie wstydu. Dlaczego musiała kompromitować się tak bardzo? Jeszcze przed Malfoy’em?!
- Jestem beznadziejna – powiedziała do siebie szeptem. Scorpius, który wyraźnie to usłyszał, zaśmiał się głośno.
- Weasley uważaj, bo właśnie odkrywasz swe słabości przed swym arcywrogiem – rzucił zaczepnie.
- Może tylko chcę uśpić twoją czujność? – odparła z pewnym siebie uśmiechem dziewczyna. Malfoy pokręcił głową.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak – przyznał, udając poważny ton. – Prawie ci się to udało – przyznał. Powiedział to, niby w odpowiedzi na jej wyzywające słowa. W głębi duszy czuł jednak, że tak było. Serce omal mu nie stanęło, gdy zobaczył, że dziewczyna jest w niebezpieczeństwie. Musiał ją ratować, musiał ją chwycić, przyciągnąć do siebie. Najgorsze jest to, że w cale nie chciał jej wypuszczać ze swych objęć. Otrząsnął się z tych męczących myśli. – Lepiej kończmy to sprzątanie – Scorpius wstał i teraz sam zabrał się za ściąganie doniczek i wycieranie półek. Rose zgarnęła odłamki z podłogi i podeszła do stołów, by skończyć pracę zaczętą przez Ślizgona.
- Malfoy – zaczęła niepewnie.
- Co jest? – Scorpius odwrócił się w jej stronę, dziewczyna nie podniosła jednak wzroku znad szmaty.
- W sumie to dzięki – wykrztusiła z trudem. – Ostatnio nawet nie jest z ciebie taka gnida – dodała typowy dla siebie tekst. Scorpius prychnął tylko w odpowiedzi. Na jego twarzy pojawił się jednak uśmiech, którego Gryfonka nie widziała.


Po kilku godzinach ciężkiej harówki, Weasley i Malfoy osiągnęli sukces. Cieplarnia błyszczała jak nigdy. Sami zaskoczeni byli, że razem mogli tak sprawnie pracować. Przez większość czasu nie odzywali się do siebie ani słowem, jednakże ich myśli kręciły się wokół tego samego tematu. Wokół tego, co stało się w trakcie szlabanu. Stali oparci o drzwi cieplarni i czekali na Profesora Longbottoma.
- Nie było tak źle – zagadnął Malfoy, przerywając niezręczną ciszę.
- Nawet nie – przyznała Weasley. – Nie chciałabym jednak tego powtarzać.
- Ja też – zgodził się Scorpius. Sam jednak nie wierzył w to co mówił. Nie było mu żal Hogsmeade, nie było mu żal dnia lenistwa, było mu żal, że przez ten cały czas nie zdążył się nacieszyć towarzystwem Rose. Stop. Nacieszyć? Znów te idiotyczne myśli. Co się ostatnio z nim działo? Nie wiedział i nawet nie chciał wiedzieć.

Pytanie:
- Malfoy żyje? – było pierwszym, co Rose usłyszała z ust Maeri po wejściu do Pokoju Wspólnego.
- On tak, ale ja ledwo przeżyłam – westchnęła Ruda.
 - Zrobił ci coś? - zdenerwowała się Koreanka.
- On nie, ale lepiej nie pytaj – próbowała zbyć ją Weasley.
- Czyli coś się stało – wydedukowała Park. – Mi nie powiesz, Kwiatuszku? Tak nisko cenisz naszą przyjaźń? – zapytała dramatycznym tonem.
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć – przekomarzała się z nią Rose. Opowiedziała jej co zaszło w cieplarni. Przez cały czas gdy mówiła, czuła się strasznie głupio, a policzki jej płonęły.
- Romantyczna chwila – zawyrokowała poważnym tonem Maeri.
- Jaka chwila? O czym ty mówisz? – oburzyła się Weasley.
- Ja tylko żartuję, czemu zaraz tak reagujesz? – wyszczerzyła się Park.
- Nie denerwuj mnie! Jestem zmęczona! – Rose wstała gwałtownie i pobiegła w stronę dormitorium.
- A ciasto? – zawołała za nią roześmiana Maeri. Ruda stanęła jak wryta i szybkim krokiem wróciła w stronę przyjaciółki.

- Zjem, a owszem – chwyciła stojące na stole pudełko i pognała zadowolona do dormitorium.

10 komentarzy:

  1. Cześć :) Rozdział jak zawsze "asndujnfod"... po prostu nie umiem wyrazić swoich emocji :D
    Temat jest ciekawie rozwinięty i jest krótki wątek romantyczny, co jest takie bardzo słodkie! <3 Uwielbiam twój styl pisania, zawsze wszystko jest IDEALNIE.
    Nie mam żadnych zastrzeżeń i wszystko mi się podoba, zresztą jak zawsze ;)

    Szkoda tylko, że długo musiałam czekać. Ale warto było! :)
    Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Jak możesz mówić, że ten rozdział jest ''beznadziejny'' ?! Jest cudowny! <3
    Oczarował mnie ten szlaban XD... Rozmowa Rose i Scorpiusa była bezbłędna, słodka i wspaniała ^^
    Niestety nie potrafię pisać długich komentarzy, a chciałabym napisać wszystko co mi siedzi w głowie...niestety nie umiem :c XD
    Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciutko :3
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, romantycznie, romantycznie, nie powiem :D
    Widzę że tym razem bardziej skupiłaś się na głównej parze, przyznam, że ostatnio trochę mi tego brakowało.
    Rozdział wcale nie był zły ;) śmiem twierdzić że było odwrotnie :)(był cudowny! Perełka!)
    Szalenie się też cieszę, że nie będę musiała długo czekać na następny (jeśli nie skumałaś chodzi następny rozdział) <3
    pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Beznadziejny?! Ja uważam, że jest świetny! :D
    Opisałaś w nim głównie rozterki Rose i Scorpiusa i to wyszło Ci na dobre. ;*

    Coś już zaczyna kiełkować w naszych bohaterach. Ten szlaban pokazał nam i im, że oni potrafią ze sobą rozmawiać bez nerwów i krzyków a Największy Wróg Numer Jeden może nam przyjść z pomocą. : ) Zgadzam się z Maeri, to była romantyczna chwila :D

    Rose przed szlabanem - bezcenne!
    Chciałabym zobaczyć to na żywo :D
    Wściekłość Rose mnie rozbawiła, to złorzeczenie było takie ... ślizgońskie :D Jeszcze do tego Maeri : "Myślicie, że Malfoy przeżyje?" Normalnie, Nev poprawiłaś mi humor! :-)

    Rose dla swoich przyjaciół zrobi wszystko. Jest oddaną przyjaciółką. : )

    "-Czuję się winna – Maeri w końcu wyznała coś, co trapiło ją od dłuższego czasu. - Gdyby nie ja, to nie musiałaby teraz sprzątać cieplarni." - Tutaj pokazałaś, że Maeri jest wrażliwa i szlachetna, że docenia to co Kwiatuszek dla niej zrobił.

    Ze zniecierpliwieniem czekam na nowy rozdział. ^^
    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że ten rozdział poświęciłaś w większości Rose i Scorpiusowi. Można znaleźć romantyczny jak i zabawny wątek.Moją uwagę przykuło zachowanie Maeri, pokazałaś że posiada pewną wrażliwość i nie jest obojętna względem Rose.
    Dzięki za dedykację i pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie będę spamować już sobie ;D Dzięki dziewczyny za opnie i za to, że chce wam się czytać to opowiadanie!
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ze piszesz to opowiadania;)
      A.

      Usuń
  7. Kiedy bedzie następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Błagam powiedzcie ze gdzies są jeszcze jakies rozdzialy .....

    OdpowiedzUsuń